15 października 2013

Uwaga! Rowerzysta na drodze – temat z pozoru sezonowy. (2)

Kto to jest rowerzysta nie trzeba nikomu objaśniać. Jednak każdy, słysząc to słowo, ma inne skojarzenia. Przeważnie wyobrażamy sobie grupę młodych, wysportowanych osób, jadących na nowoczesnych, drogich rowerach, w kolorowych i markowych strojach. Są to rowerzyści z zamiłowania i dla fantazji. Ci młodzi rowerzyści jeżdżą przeważnie po wybranych wcześniej trasach, przy dobrej pogodzie i dla przyjemności.

Dla mnie natomiast rowerzystami, o których najczęściej myślę i wyrażam największą o nich troskę, są rowerzyści z konieczności, czyli takie osoby, dla których rower jest codziennym środkiem komunikacji. Wyobraźmy sobie na przykład: rowerzystów poruszających się po wąskich, pozbawionych poboczy i nieoświetlonych drogach zamiejskich, dzieci dojeżdżające rowerem do szkoły, osoby starsze lub mniej sprawne jadące na rowerze, osoby przewożące na rowerze jakiś bagaż, rowerzystów, którzy zmuszeni są do jazdy wieczorem lub w czasie silnego wiatru, deszczu a nawet podczas opadów śniegu. Często ci rowerzyści poruszają się po mokrej lub śliskiej nawierzchni. Dla tej właśnie, najliczniejszej grupy rowerzystów, sezon trwa prawie cały rok. Dla nich rower to konieczność, bo nie mają innego wyboru.

Rowerzyści i piesi należą do tzw. niechronionej grupy użytkowników dróg. Pieszym poświęcę osobny artykuł. Ten natomiast jest o rowerzystach, ponieważ jest to temat bardzo modny, ale różnie postrzegany. Stosunkowo częste wypadki z udziałem rowerzystów kończą się najbardziej tragicznie, bez względu na przyczynę i sprawcę wypadku

Przedstawię teraz trochę smutnej statystyki dotyczącej rowerzystów:

Według danych Krajowej Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, opublikowanych w Narodowym Programie Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego na lata 2013-2020, w roku 2011 w Polsce na drogach zginęło 4 189 osób (tak jakby zniknęło z mapy nie takie małe miasteczko), z tego rowerzystów było 7,5% czyli zginęło ponad 300 rowerzystów. Natomiast rannych we wszystkich wypadkach było 49 501 osób, z czego ciężko rannych było ponad 4500 rowerzystów , co daje 9,2% ogólnej ilości rannych w wypadkach drogowych. Należy tutaj uświadomić sobie co to znaczy ciężko ranny rowerzysta. Podkreślić też należy, że rowerzyści stanowią tylko 1% wszystkich uczestników ruchu drogowego.

Dbanie o korzystających z rowerów dla celów rekreacyjnych lub korzystających z wyboru jest bardzo atrakcyjne i medialne - zarówno dla zarządów dróg jak i dla władz samorządowych, więc o interes tej grupy, amatorów rowerowej jazdy, nie muszę się martwić, chociaż o nich będzie również w następnym artykule. Natomiast zainteresowanie bezpieczeństwem tej drugiej grupy, czyli rowerzystów z konieczności, oczywiście liczniejszej i bardziej zagrożonej grupy rowerzystów - nie jest już tak popularne i raczej niezauważalne.

Myślę, że sumienie decydentów drogowych: prezydentów miast, wojewodów, starostów, burmistrzów i wójtów oraz dyrektorów zarządów dróg różnych szczebli zostanie poruszone lub zawstydzone – o ile dotrze do nich mój artykuł i zechcą go przeczytać. W kolejnych artykułach, tytułem edukacji społeczeństwa i dla przypomnienia urzędnikom, wyjaśnię, że, zgodnie z prawem, to zarządca drogi jest odpowiedzialny za stworzenie bezpiecznych warunków korzystania z dróg dla wszystkich użytkowników, a dla rowerzystów i pieszych w szczególności. A kto jest zarządcą drogi danej kategorii to również przedstawię w jednym z kolejnych artykułów.

Na zakończenie chciałbym powiedzieć o czymś, co powtarzam przy każdej okazji i od tego zacznę następny artykuł: Skoro rowerzyści są najbardziej zagrożoną grupą spośród wszystkich kierujących pojazdami, to nie powinna ich cechować na drodze beztroska, nonszalancja i nie powinni być wolni od jakichkolwiek rygorów – tak jak jest to obecnie – niestety zgodnie z przepisami.

Rowerzyści poruszający się po drogach publicznych, ogólnodostępnych wewnętrznych i strefach ruchu , czy to się komuś podoba czy nie - powinni:
  1. po pierwsze: wszyscy rowerzyści powinni mieć udokumentowaną znajomość przepisów ruchu drogowego – powinna wrócić „karta rowerowa”, jeżeli ktoś nie ma jakiegokolwiek prawa jazdy. Tylko ukończenie 18 lat nie powoduje automatycznie znajomości przepisów ruchu drogowego.
  2. po drugie: mieć wykupione ubezpieczenie OC – koszt niewielki, rzędu kilkudziesięciu złotych rocznie. Rowerzyści nie są świadomi tego dobrodziejstwa.
  3. po trzecie: zawsze mieć założoną na sobie kamizelkę odblaskową – kamizelka odblaskowa ma wieloraką funkcję. Każda osoba w kamizelce odblaskowej jest bardziej widoczna w dzień, w nocy, podczas mgły, śnieżycy lub deszczu.
Powyższe 3 punkty stanowią minimum wymogów, które należy jak najszybciej wprowadzić na drodze prawnej, żeby uratować wielu, wielu rowerzystów. Jak wcześniej napisałem duża ich rzesza będzie się poruszać po drogach również w nadchodzącym, niekorzystnym okresie od jesieni do wiosny. Skoro nie ma powyższych obowiązków, więc apeluję do rozsądku i instynktu samozachowawczego rowerzystów. Nie bądźcie w grupie 300 zabitych lub 4500 rannych w kolejnym roku. A stanowiący prawo, jeśli lubią rowerzystów, niech nie przykładają przysłowiowego palca do tragedii rowerzystów i niech poprawią nieżyczliwe rowerzystom zapisy i to bez zbędnych w tej sprawie konsultacji z reprezentantami rowerzystów.

Następna będzie część II: „Co się oferuje rowerzystom, a czego się od nich nie wymaga”.

1 października 2013

Sentymentalne wspomnienia o drogach. (1)

Z mojego doświadczenia zawodowego mam w pamięci różne historie świadczące jak drogi i ich stan wpływają na funkcjonowanie społeczeństwa, ale również jaki jest stosunek obywateli do dróg, gdy wymagane są pewne ustępstwa na rzecz dobra wspólnego jakim są drogi.

Przedstawię budujące przykłady z dawnych lat - jak mieszkańcy rejonów, gdzie drogi były (niestety nadal są) nie z tej epoki – gruntówki i szlakówki, aż w końcu mieszkańcy odczuli radość i satysfakcję, gdy wybudowano dla nich drogę.

Pamiętam, jak w latach 70-tych i 80, pracując w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Dróg i Mostów w Lodzi, budowaliśmy drogi między wioskami lub łączące wsie z asfaltowymi drogami wyższych kategorii. Powstanie uregulowanej drogi o nawierzchni asfaltowej było znaczącym impulsem dla mieszkańców tych wsi, żeby rozpocząć porządkowanie swoich obejść. Niemal natychmiast rozbierano stare płoty i zastępowano nowymi estetycznymi ogrodzeniami, regulowano linię ogrodzeń względem drogi, urządzano we własnym zakresie wjazdy, a teren między jezdnią a ogrodzeniem każdy właściciel porządkował sam, niektórzy siali trawę a niektórzy sadzili krzewy lub kwiaty. Zdarzało się też, że rozbierano stare szopy lub malowano domy po to, żeby otoczenie długo oczekiwanej drogi nie psuło jej nowego wyglądu. Oprócz tego, był zwyczaj, że otwarcie drogi było uświetnione przyjęciem wydanym przez mieszkańców dla wszystkich pracowników budujących tę drogę.

Inny przykład. Kiedy w roku 2002 moje przedsiębiorstwo przebudowywało ul. Hortensji w Łodzi, podeszła do mnie właścicielka jednego z domów, która ze łzami w oczach powiedziała tak: „Proszę Pana. Jaka jestem szczęśliwa, że doczekałam się tej nowej jezdni i chodników. Ja tutaj mieszkam ponad 30 lat. Zamieszkałam w domu mojego męża, zaraz po ślubie. Niech Pan spojrzy na te domy sąsiadów, ile w nie włożono pracy i pieniędzy. Tu mieszkają normalni, porządni ludzie, którzy przez tyle lat byli tak poniżani brakiem cywilizowanej drogi. Przecież wiosną i jesienią do nas nie można ani dojechać samochodem ani wyjść z domu. Przez te wszystkie lata my wychodziliśmy z domu z torebkami foliowymi na butach, żeby jakoś dojść do tramwaju. Jaka szkoda, że mój mąż nie dożył dzisiejszego dnia, kiedy nasza ulica została tak ładnie i porządnie przebudowana”. Wspominając to przejmujące wyznanie tej eleganckiej łodzianki myślę sobie, że gdyby decydenci drogowi przeżyli takie spotkanie jak ja na ul. Hortensji, to ich priorytetem byłaby likwidacja wszystkich ulic gruntowych w Łodzi. Niestety mało kto ma takie doświadczenia, bo skąd - jak nie ma się prawdziwego doświadczenia zawodowego. Średniowieczne drogi w Łodzi nadal istnieją i nie zanosi się na zmianę tego stanu. Jest to hańba dla decydentów drogowych w Łodzi – tylko czy oni o tym wiedzą.

Podam jeszcze jeden, bardzo pozytywny przykład czynu mieszkańców osiedla przy ul. Ekonomicznej w Łodzi. W roku 1982 mieszkańcy z własnej inicjatywy i samodzielnie przygotowali podłoże i podbudowę pod jezdnię tej ulicy. Na podziw i podkreślenie zasługuje fakt, że podbudowa została wykonana z odpadowych płyt ściennych i stropowych z fabryki domów. Mieszkańcy sami (przy użyciu oczywiście dźwigu) układali te płyty, wycinali wystające pręty i zalewali betonem różne otwory. Cała praca została wykonana szybko i bardzo precyzyjnie. Na tak przygotowaną podbudowę z płyt Kombinat Robót Drogowych w Łodzi ułożył asfaltobeton i droga, bez żadnych remontów, świetnie służyła przez 30 lat.

Napisałem o tym dlatego, że obecnie brak jest jakiejkolwiek nici porozumienia i współpracy administracji drogowej ze społeczeństwem. Organizowane tzw. konsultacje społeczne są tylko pozorne, ponieważ administracja i tak przeprowadza swój przygotowany plan. Z drugiej strony społeczeństwo, nie wierząc w korzystne intencje administracji, nie jest skłonne do współpracy, poparcia i jakichkolwiek świadczeń na rzecz dróg.

Co chciałbym przekazać Państwu o drogach z mojego doświadczenia zawodowego.

Istnieje obiegowe powiedzenie, że na drogach, tak jak na medycynie, wszyscy się znają.  W rzeczywistości jest to tylko półprawda, bo społeczeństwo wie przede wszystkim po jakich drogach chciałoby jeździć, zwłaszcza te osoby, które wyjeżdżają na przykład na zachód Europy. Natomiast zmienia się punkt widzenia poszczególnych osób w momencie zetknięcia się z administracją drogową lub służbami kontrolującymi i egzekwującymi zmianę codziennych nawyków na drogach oraz znajomość prawa z zakresu dróg.

W kolejnych odcinkach będę przybliżać czytelnikom tematykę drogową w zakresie ogólnym i w zakresie do praktycznego wykorzystywanie prawa związanego z drogami a dotyczącego administracji drogowej, kierowców, zarządców nieruchomości i użytkowników dróg w szerokim znaczeniu, czyli nas wszystkich. Będą to informacje i wiadomości przydatne w załatwianiu różnych spraw w urzędach oraz problematyka drogowa, którą powinna znać i stosować administracja drogowa, ale także obywatele, żeby była łatwiejsza komunikacja i nie dochodziło na tym tle do nadmiernych żądań z jednej strony i oporu z drugiej strony. Moją intencją jest również przedstawienie i objaśnienie społeczeństwu podstawowych pojęć drogowych oraz przedstawienie własnego spojrzenia na drogi jako elementu infrastruktury technicznej, z którym codziennie się stykamy. Drogi i ich stan powinny być takie, żeby służyły społeczeństwu i ułatwiały mu życie, a przynajmniej nie psuły nastroju z powodu jakiegoś złego z nimi doświadczenia i nie były przedmiotem wyłącznie narzekań w różnych okolicznościach – również w czasie okolicznościowych spotkań towarzyskich.

Przedstawię również sposób zarządzania drogami jaki istniał w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, najbardziej zasłużone dla drogownictwa osoby z tamtych lat, z którymi współpracowałem w latach 1978 – 1983 w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Dróg i Mostów w Łodzi. Mam nadzieję, że czytelnicy będą mogli ocenić, czy zmiany w zarządzaniu drogami poszły w kierunku korzystnym dla dróg, czy też w niektórych aspektach się zagalopowano lub zagubiono.

Niektóre zagadnienia w kolejnych odcinkach mojego blogu będą się powtarzać, ale w innym kontekście. Mogę jednak zapewnić, że mój punkt widzenia będzie zawsze taki sam, ponieważ wynika on z mojego doświadczenia zawodowego, przemyśleń i głębokiego przekonania. Najbardziej zależy mi na tym, żeby każdy z czytelników znalazł coś dla siebie, a osoby zajmujące się drogami zawodowo, żeby zastanowiły się nad swoim sposobem myślenia o drogach, zanim podejmą jakąkolwiek decyzję, która może skutkować źle lub dobrze.

W całym cyklu moich artykułów będę się starać, aby zawarte myśli i informacje trafiały do jak najszerszego kręgu czytelników, aby były zrozumiałe. Jeżeli skłonią do refleksji i zmienią czyjś punkt widzenia – to cel jaki sobie stawiam będzie osiągnięty.

W sposób naturalny, pisząc o drogach będę odnosić się do łódzkich dróg, nawet jeżeli z tekstu to nie będzie wynikać wprost. Z Łodzią związany jestem przez prawie całe moje zawodowe życie. Ostatnio pracuję w innych miastach, ale codziennie czytam w wydaniu internetowym Dziennika Łódzkiego co dzieje się w moim mieście, a do Łodzi wracam na każdy weekend . Jeżeli widzę coś pozytywnego tam, gdzie pracuję - to zaraz myślę: dlaczego tak nie mogłoby być w Łodzi. Niestety odpowiedź, jakiej sobie sam udzielam, nie jest budująca.

Jeszcze jedno, o czym chciałbym w tym wstępnym artykule zapewnić to to, że będę posługiwać się językiem zrozumiałym dla wszystkich czytelników, a pojęcia i terminy prawnicze lub techniczne też będą odpowiednio objaśnione.  Poza tym, żeby czytelników nie zniechęcić, przeważnie nie będzie ciągłości tematów drogowych w kolejnych artykułach.